Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. Klikając "zgadzam się" akceptujesz korzystanie z plików cookies.

Ewa Plakwicz Studencka Miss Polski 2009


Ewa Plakwicz ur. w 1989 r. w Dobrym Mieście. Modelka, studentka wydziału Geodezji i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Warmińsko Mazurskiego w Olsztynie. W 2010r zdobyła tytuł Studenckiej Miss Polski 2009.
Konkurs Studencka Miss Polski jak nazwa wskazuje namawia do rywalizacji o miano najpiękniejszej wyłącznie studentki. Zabawa to czy ostra rywalizacja?
 Zależy jak kto na to patrzy. Według mnie była to na pewno dobra zabawa, oderwanie od szarej rzeczywistości, zażycie dozy luksusów i zdobycie pewnej popularności. Każdy dzień zgrupowania spędziłam w miłym towarzystwie koleżanek. Wspólne próby taneczno- choreograficzne zbliżały nas do siebie, poznawałyśmy się. Gdyby zgrupowanie trwało jeszcze dłużej, na pewno powstałyby między nami długotrwałe przyjaźnie. Teraz po konkursie komunikujemy się z dziewczynami między sobą, i śledzimy z zaangażowaniem bieg naszych karier. Tak na marginesie, to koleżanka, która totalnie nie odnajdywała się przed obiektywem podczas sesji na zgrupowaniu, teraz pozuje dosyć często, ma piękne zdjęcia i cieszy się dużym zainteresowaniem wśród fotografów.
Czy udział w takim konkursie nie demoluje trochę studenckiego grafiku nauki?
W moim przypadku konkurs przypadł na koniec sesji. Egzaminy i zaliczenia pozdawałam w pierwszym terminie, a więc nie miałam żadnych przeciwwskazań na udział w zgrupowaniu. Jednak dwóm dziewczynom, właśnie studencki grafik nauk przeszkodził w konkursie i nie mogły przejechać do Słupska ze względu na egzaminy. Pozostałe uczestniczki konkursu okazały się zorganizowane i poprzesuwały sobie ewentualne terminy zaliczeń. Jedna z nas natomiast broniła swej pracy magisterskiej podczas zgrupowania, i w tym celu na dwa dni opuściła hotel. Choreograf na szczęście był na tyle miły i wyrozumiały, że indywidualnie nadrobił z Martą zaległości. Konkurs był tak zaplanowany, aby umożliwić studentkom bezproblemowe skorzystanie z 10-cio dniowego zgrupowania, nie kolidując z zajęciami. Początkowo zatem gala planowana była na wrzesień, kiedy studenci mają jeszcze wakacje. Z tego co wiem duży wpływ na termin konkursu miała telewizja, a więc ostatecznie występ odbył się w lutym. Większość studentek jest doskonale zorganizowana, a więc sobie poradziła.
Czy w trakcie konkursu uczelnia wspiera w pewien sposób swoją studentkę?
W czasie konkursu, moja uczelnia bynajmniej mnie nie wspierała, ponieważ o tym, że reprezentuję nasz UWM wiedziało tylko niewielkie grono osób (w tym kilku znajomych i organizatorzy Wenus Show- na którym to wewnętrznym konkursie zostałam wyłowiona spośród reprezentantek różnych wydziałów). Dopiero po wygranej wieści się rozeszły i posypały się gratulacje.?
Profesorowie różnie postrzegają udział dziewczyn w tego typu rywalizacjach. Jak z tym jest u Pani?
Ani razu nie spotkałam się z negatywną opinią od wykładowców, ani nikogo z uczelni. Profesorowie serdecznie gratulowali i cieszyli się razem ze mną. Opiekun roku w rozmowie powiedział mi, że stereotypy wskazywałyby na to, że będę teraz patrzeć na ludzi z góry i mieć wysokie mniemanie o sobie. A tymczasem zaobserwował skromną, nie wywyższającą się i uśmiechniętą dziewczynę. Myślę, że ten sukces dzięki odpowiedniemu nastawieniu do życia może tylko pomóc, a nie zaszkodzić na uczelni. Grunt to "nie dać się zwariować" i nie zapominać o bliskich i znajomych, wśród których nawet po największym sukcesie jesteśmy sobą.
Jak wspomina Pani galę finałową?
Pierwsze skojarzenie jakie przychodzi mi na myśl to walka z czasem. Zaczęło się dużym opóźnieniem w próbach, przez co zostało nam dwa razy mniej czasu przeznaczonego na fryzury i makijaż. Fryzjer miał tylko 10-15 min, żeby stworzyć coś z moich włosów, więc nawet nie śmiałam prosić o wymarzone loki. Z makijażem były problemy. Najpierw zostałam pomalowana przez mężczyznę, co skrytykowały kobiety. Kiedy widziałam skrzywione twarze, spojrzałam w lusterko... Sama się skrzywiłam No więc, zaczęły się ukradkowe poprawki: najpierw sama, potem kobiety które malowały inne dziewczyny. Denerwowałam się niesamowicie bo zostało 15 minut do rozpoczęcia, wszystkie dziewczyny ubrane były już w suknie, a ja jeszcze nie gotowa. W pośpiechu i popędzana przez choreografa pobiegłam po schodach na swoje miejsce za sceną. Trzeba było uważać niesamowicie aby nie spaść z wysokości, ponieważ za sceną były ciemne, wąskie i strome schody. Pierwsze wyjście było podzielone na dwie tury dziewcząt. Ja będąc w tej drugiej turze zdążyłam sobie jeszcze troszkę się rozgrzać, potupać i potańczyć w miejscu- to mój sposób na stres. Poza tym rozmowy z panami od nagłośnienia i ochroniarzem też dodała mi otuchy. Kiedy nadszedł mój czas występu, nogi trzęsły mi się tak, że dziękowałam Bogu, że to pierwsze wyjście jest w długich sukniach. Nawet nie przypuszczałam, że będę się aż tak denerwować! Przecież od dziecka występuję na turniejach tanecznych, które przyzwyczaiły mnie do stresu i publiczności. Ale jednak nawet w prostych i banalnych obrotach sztywniały mi nogi, a maska kryjąca moją twarz, dawała wrażenie, że zaraz się przewrócę. Jednak nie traciłam wiary w siebie, bo tylko tak można było przetrwać. Kiedy zdjęłam maskę i pierwszy raz się uśmiechnęłam, usłyszałam wrzask moich znajomych i to sprawiło, że już nieco się rozluźniłam. W kolejnych wyjściach szłam już pewnie i z uśmiechem, jednak byłam jeszcze na tyle przejęta, że totalnie zapomniałam o otaczających kamerach i o umówionych zasadach patrzenia do którejś z nich. Moją uwagę zaabsorbowali znajomi którzy przejechali dla mnie pół Polski i wiernie mi kibicowali. To niesamowite uczucie, kiedy wiesz, że na dole są ludzie którzy Cię wspierają, krzyczą i życzą Ci jak najlepiej. Wtedy to dla nich chcesz najlepiej wyglądać, dla nich wypaść najlepiej. W momencie, o którym już wspomniałam wcześniej, kiedy wyczytali 6 finałową a ja zrozumiałam, że odpadam, pierwszą moją myślą było: O matko! A oni biedni tyle kilometrów przebyli! Bardziej zmartwiłam się nie tym, że odpadam, ale tym, że oni na mnie liczyli, a ja zawiodłam. Dlatego tez ogromna była moja radość kiedy dowiedziałam się, że jednak przechodzę dalej. A dodatkowo ucieszyłam się, że miałam możliwość zatańczenia 2 układów choreograficznych zarezerwowanych tylko dla 6-stki finałowej, ponieważ dopiero tam mogłam się wykazać. Niestety mój pech jest wszechobecny w życiu i mimo iż znałam układ na blachę, to pomyliłam swoje miejsce w układzie.I co najgorsze to nie ja, ale moja biedna koleżanka wyszła na tą co się myli. Na szczęście telewizja nie pokazuje wszystkiego, a koleżanka się nie gniewa. Jako finalistka musiałam też przejść przez serię pytań zadawanych przez Michała Figurskiego sprawdzających spryt i zdolność logicznego myślenia. Na szczęście mój umysł mobilizuje się w sytuacjach stresu, więc poradziłam sobie bez problemów, poza tym, że jak nigdy nie mogłam wypowiedzieć słowa jeżozwierz, a tylko: "jezo... jezo...jezo co?". Znajomi do tej pory śmieją się z tej sytuacji.:)
Moment ogłoszenia wyników był dla mnie ważny, ale nie najważniejszy. Cieszyłam się, że byłam w finale i jak dla mnie wyznaczony cel został spełniony. Wygrać niekoniecznie chciałam, miałam swoje faworytki. Aż tu nagle bęc! Tegoroczną miss studentek została... Ewa!!! Nie bardzo to wtedy do mnie docierało. Z rangi chwili też sobie nie zdawałam wtedy sprawy. Stojąc już z kwiatami wymknęła mi się głupia bezradna mina do znajomych i w tej akurat chwili reporter ją uchwycił. I za jakiś czas mogłam się z niej śmiać na Pudelku. Po gali kiedy odwiedzili mnie moi goście byłam tak podekscytowana, mówiłam jak najęta, cieszyłam się, a usta były już tak przyzwyczajone do uśmiechu, że już ich nie zdołałam wyprostować. :)
Generalizując, poziom adrenaliny mobilizował, ale i czasami przeszkadzał. Ale na 100% pomagał uśmiech, żywy zdecydowany krok, głośna muzyka która mnie napędzała i wsparcie z publiczności.
Tytuł najpiękniejszej polskiej studentki wpłynął na Pani codzienne życie i otoczenie?
Chcąc nie chcąc muszę przyznać, że tak. Udzieliłam kilku wywiadów w Gazecie Olsztyńskiej, Gazecie Studenckiej (gdzie znalazłam się na pierwszej stronie), w Radiu Eska i w Telewizji Olsztyn. Po raz pierwszy w życiu mogłam się też poczuć jak gwiazdka czytając niemiłe i miłe komentarze na plotkarskich portalach internetowych typu pudelek. Zdjęcia, które tam zamieszczono wcale mi się nie podobały, więc rozumiem ludzi, którzy wypowiadali się negatywnie. Powiem szczerze, że na początku przyjęłam się tymi negatywnymi opiniami, ale nie na długo. Każdy po kolei, kogo spotykałam wspierał mnie i nakłaniał, żebym się nie przejmowała. Dlatego potem nie czytałam już opinii, a jeśli- to traktowałam je z humorem. Zrozumiałam, że nie interesuje mnie co myślą ludzie których nie znam. Najważniejsze jaką opinię o mnie mają znajomi i ludzi, z którymi obcuję na co dzień. To oni mnie znają, a nie ktoś kto wnioskuje po dwóch przypadkowo zrobionych zdjęciach. Poznałam, że zdobycie choćby niewielkiej popularności wiąże się niestety ze zgryźliwością i przykrymi opiniami, których nie da się uniknąć. Ale to mnie uodporniło, i przestałam się tak mocno przejmować tym co złego inni myślą o mnie. Zachowuję się naturalnie, robię to na co mam ochotę. Poczułam chyba większą swobodę w działaniu.
Oprócz serii wywiadów, zostałam też doceniona jako potencjalna fotomodelka i dostałam wiele propozycji sesji zdjęciowych. Kilka z nich odbyłam, na większą resztę nie miałam po prostu czasu: taniec, chłopak, nauka. (Ta ostatnia w tym semestrze pochłonęła mnie niemal całkowicie.) Miałam też okazję spróbować swych sił w krótkich filmikach reklamowych. Po konkursie dostaję także wiele propozycji pracy jako hostessa. A z uczelni zostałam zaproszona do głównej roli w lip-dubie UWM, jednakże byłam na tyle zapracowana, że po pierwszej próbie zrezygnowałam. Ożywiła się tez sfera pokazów tanecznych, których po konkursie dawałam więcej niż zwykle. Jak zatem widać sukces na wyborach obfituje w różnorodne propozycje. To dobry czas na wybicie się. Jednak trzeba mieć na to wszystko czas, a bycie studentką w moim przypadku nie zawsze na to pozwala. Emocjonalnie zostałam można powiedzieć wystawiona na próbę, czy zmienię osobowość i zachłysnę się sukcesem, czy nic się w tej kwestii nie zmieni. Myślę, że nic się nie zmieniło. Zdaję sobie sprawę, że mój tytuł zobowiązuje i że muszę teraz bardziej o siebie dbać, ale głos wewnętrzny nadal podpowiada mi: Ewka! I tak jest w Polsce wiele bardzo ładnych dziewczyn, także ładniejszych od Ciebie. Cieszę się, że właśnie ja noszę taki zaszczytny tytuł, bo na starość będę mogła pochwalić się wnuczkom, że ich babcia nie zawsze była taka stara i brzydka. :) Zostanie on na pewno pamiątką do końca życia.
Studencka brać na ogół bardzo żywiołowo reaguje na odnoszone sukcesy. Jak zatem powitano Panią powracającą z tytułem na wydział?
<uśmiech> Wpadłam jak zwykle lekko spóźniona na trwający już wykład, więc nie było żadnych większych okrzyków :). Ale koleżanki aż kipiały z radości i dziwiły się mojej figurze, bo jednak konkurs zmobilizował mnie w końcu do zrzucenia zbędnych kilogramów. Grupa gratulowała mi osiągnięcia. Wszyscy byli zadowoleni. :)
Nie jest trochę żal że jako najpiękniejsza studentka nie będzie Pani reprezentować kraju zagranicą na konkursach studenckich?
Nie. Nie mam aż tak wysokich ambicji. Wystarczy mi to co osiągnęłam, bo przewyższyło to moje wcześniejsze marzenia i oczekiwania. Natomiast pochwalam pomysł, aby w przyszłości stworzyć kontynuację tego konkursu. Myślę, że byłoby to ciekawe widowisko, ponieważ konkurs Studenckiej Miss Polski jest nieco inny niż tradycyjne wybory piękności. Tu liczy się nie tylko uroda, sposób wypowiadania się, poruszania się, ale także osobowość, umiejętność tańczenia i inteligencja. W tym roku organizatorzy postarali się także o odmienność w ubiorach, i dlatego np. pierwsze wyjście zamiast sukni ślubnych miałyśmy w sukniach barokowych i w maskach. W drugim wyjściu stylizowanym na epokę romantyzmu, prezentowałyśmy się z upiornych sexi gorsetach i postrzępionych spódniczkach. Przy trzecim wyjściu mogłyśmy ubrać własne ubrania, w których czujemy się najlepiej. Przy wyjściu w strojach kąpielowych na poczatku mialyśmy peleryny, które potem zrzucałyśmy, na rozmowę na kozetce z Michałem Figurskim ubierała nas osobno stylistka, a juz na koniec występowałyśmy w zaprojektowanych specjalnie dla nas sukniach koktajlowych.
Powracając do odpowiedzi na pytanie, powtórzę, nie jest mi żal, natomiast będzie zadowolona jeśli kiedyś ten konkurs stanie się międzynarodowym i polska kandydatka będzie miała możliwość nas reprezentować. Na pewno będę trzymała jak zwykle kciuki.
Dziękuję :)